Dwudziesta pierwsza edycja festiwalu Pieśń Naszych Korzeni rozpoczęła się wczoraj koncertem zespołu Bornus Consort, w programie którego znalazło się 15 psalmów zaczerpniętych z Melodii na Psałterz polski Mikołaja Gomółki.
Zbiór ten w zamyśle miał być przeznaczony do domowego śpiewania. Tak przynajmniej powszechnie interpretuje się fragment dedykacji umieszczonej w pierwszym wydaniu z 1580 roku. Według badaczy najprawdopodobniej nigdy nie weszły one do powszechnego obiegu. Marcin Bornus-Szczyciński, założyciel i kierownik występującego wczoraj zespołu, twierdzi, że były one za trudne do domowego wykonania, i wymagały obecności przynajmniej jednego muzyka zawodowego.
Powstaje oczywiście pytanie, czy określenie nie dla Włochów, dla Polaków, dla naszych prostych domaków w istocie jednoznaczne było z przeznaczeniem tych utworów „pod strzechy”. Na dworze w czasach Mikołaja Gomółki występowali wszak obok siebie muzycy różnych narodowości, wykształceni w różnym stopniu, biegli w różnych typach muzyki - wśród nich zarówno wymieniani w rachunkach musici Itali, jak i wykonawcy rodzimi. Przeznaczenie tego repertuaru dla muzyków zawodowych wcale nie byłoby więc sprzeczne z owym wspominanym przy każdej niemal okazji fragmentem dedykacji.
Ta „zawodowa” strona wykonania została podkreślona przez dość obszerny (jak na warunki epoki) skład - 6 śpiewaków i 6 instrumentalistów. Na tak liczne, zróżnicowane i profesjonalne siły wykonawcze mógł sobie pozwolić jedynie bogaty ośrodek. Wiemy to chociażby z zachowanych źródeł rachunkowych: zatrudnienie dobrego muzyka kosztowało sporo. Nie miejsce tutaj na szczegółowe wyliczenia, ale zależności między wykonywanym zawodem a wypłatą wcale nie przedstawiały się tak prosto, jak można by przypuszczać; istotną rolę odgrywały zapewne czynniki indywidualne.
Związki muzyki profesjonalnej, muzyki dworskiej z Psalmami Mikołaja Gomółki odnaleźć możemy również w nawiązaniach do renesansowych tańców, takich jak pawana czy basse dance. Odnajdywane w partyturach cytaty z popularnych melodii tanecznych to nie tylko wskazówka wykonawcza, ale i jeden z wielu dowodów na organiczne powiązania tej muzyki z kulturą swoich czasów, a może także - jak zauważa we wprowadzeniu do tegorocznego festiwalu Dariusz Czaja - z częstokroć podkreślaną w psalmowych tekstach cielesnością.
Druga połowa XVI wieku to jednak również czas, w którym muzyka religijna w językach narodowych rzeczywiście zaczyna się rozpowszechniać. Świadczą o tym liczne, powstałe głównie w środowiskach protestanckich, kancjonały i druki ulotne z tego typu utworami. Dlaczego by więc Melodie na Psałterz polski nie miałyby się wpisywać w ten nurt, nawet jeśli ich zasięg oddziaływania był rzeczywiście niewielki? Na podstawie zachowanych źródeł zaryzykować można stwierdzenie, że kultura muzyczna ówczesnej Europy, a zwłaszcza amatorskie życie muzyczne, było bez porównania bardziej rozwinięte niż dziś, stąd w zasięgu nieprofesjonalnych wykonawców było dużo więcej utworów, niż moglibyśmy się spodziewać.
Po wczorajszym koncercie można było odnieść wrażenie, że utwory te bardziej nadają się do wykonania domowego, niż koncertowego. To tylko pozorny paradoks, w pełni - jak się wydaje - zgodny z zaleceniami kompozytora (któremu wykonanie koncertowe najprawdopodobniej wcale nie przyszłoby do głowy). To właśnie wykonanie domowe rozwiązuje problem słyszalności tekstu: śpiewający siedzą blisko siebie, a tekst siłą rzeczy albo muszą znać na pamięć, albo mieć przed sobą. To właśnie wykonanie domowe rozwiązuje problem różnorodności głosów, ich wzajemnych przesunięć i (braku) dopasowania. To właśnie wykonanie domowe, angażujące wszystkich, jak żadne inne każe wybaczać niedoskonałości intonacji, rytmizacji i wszelkich innych muzycznych czynników. W tego typu wykonaniach - inaczej niż na koncertach, do których jesteśmy w naszej obecnej kulturze (czy nie za bardzo?) przyzwyczajeni - najważniejsze staje się współuczestnictwo.
Tego właśnie, tylko tego: kontekstu domowego śpiewania, zabrakło wczoraj wieczorem. Ale, jak zapowiedział podczas dzisiejszego seminarium Marcin Bornus-Szczyciński, następnym razem zaśpiewamy już wspólnie.
aut. Katarzyna Spurgjasz
fot. Michał Żołyniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkich komentujących serdecznie prosimy o zachowanie zasad netykiety.