wtorek, 21 sierpnia 2012

Lucilla Galeazzi i Micrologus: Ore piangamo de lu Siniore (Akwilejska pasja jarmarczna z Kodeksu Celestyna V)


Drugi koncert tegorocznego festiwalu był dla mnie wstrząsającym przeżyciem, a więc czymś, o czym trudno się mówi i pisze. Nie pierwszy raz podczas „Pieśni naszych korzeni” wykonano przedstawienie o Męce Pańskiej. Tym razem zabrzmiała najstarsza włoska Pasja. To, że dramat Męki Pańskiej przemówił tak mocno, zawdzięczamy wielu osobom. Wśród nich jest autor tekstu, św. Celestyn V (pustelnik, który przez kilka miesięcy był papieżem, a potem abdykował). Dalej, anonimowi kompozytorzy oraz współczesny badacz: Francesco Zimei, który utwór zrekonstruował i przygotował dramaturgię, od gestów postaci począwszy, a na doborze instrumentów skończywszy. W końcu, muzycy zespołu Micrologus wraz z odgrywającą rolę Maryi Lucillą Galeazzi, znaną z płyt i koncertów z zespołem L’Arpeggiata.
Bazylika Matki Bożej Bolesnej ze wspaniałą Pietą – dobrze, że właśnie tu zabrzmiała Pasja. Układ koncertu pozwolił spokojnie wejść w nastrój pasyjny. Pierwszą część wypełniły laudy o Męce, dające czas, by oswoić się z włoską ekspresją – z malowniczymi gestami i melodiami, które niekiedy sprawiały wrażenie wręcz radosnych. Dopiero po tym wstępie zaczęło się pasyjne przedstawienie, w którym zgodnie z interpretacją F. Zimei obok postaci dramatu (trzech Marii pod krzyżem) pojawili się instrumentaliści i śpiewacy, z których jeden tylko na chwilę wcielił się w św. Jana Apostoła. 
Prawie cała Pasja śpiewana była na dziwnie słodką melodię laudy. Choć wykorzystano i inne pieśni, ta jedna wciąż powracała, dość pojemna, żeby pomieścić opowieść i lament, dialog i refleksję.
Procesja z kołatkami. Wzywający do uwagi dźwięk trąb. Śpiewacy opowiadający historię Męki. Maryja w rozpaczy, załamująca ręce i łkająca; podtrzymywana przez współczujące i współcierpiące dwie Marie. Matka Bolesna modląca się w geście orantki, znanym z ikon i liturgii. A na ołtarzu ogromny krzyż. Na koniec  widok niezapomniany: wszyscy artyści w kręgu, śpiewający wezwania litanii, z dłońmi w geście orantów. I jeszcze ostatnia zwrotka, zakończona zdobnym Amen.
Pasja z odległego miejsca i czasu spełniła swoje zadanie, stając się mostem pomiędzy dzisiejszym słuchaczem a Golgotą. „Upał serca mego chłodzę, gdy w przepaść Męki Twej wchodzę”. Tak było.
Błażej Matusiak OP


fot. Marcin Mituś


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkich komentujących serdecznie prosimy o zachowanie zasad netykiety.